Nastąpiło coroczne poszukiwanie ozdób świątecznych - to już chyba moja tradycja, zawsze zapominam gdzie upchnęłam karton z ozdobami, mam
6 identycznych kartonów i każdy ma inną zawartość :)
Z okazji świąt w tam roku umyśliłam sobie, że zrobię wigilijną zupę makową - wbrew pozorom nie chodzi o narkotyczny kompot makowy :)
Kiedyś jadłam taką zupę u wuja, była pyszna i aromatyczna, mleczna z miodem i posmakiem migdałów, jedzona z malutkimi kruchymi ciasteczkami. Właśnie takie ciasteczka zrobiłam w niedzielę.
Zaszalałam i zrobiłam ciasteczka z dwóch porcji. Kruche ciasto podzieliłam na trzy części: jedna waniliowa, druga z makiem i trzecia kakaowa. Wykorzystałam też dawno zapomnianą maszynkę do wyciskania ciastek. Po upieczeniu ciasteczka nie chciały się zmieścić w ogromnym słoju (słoik ma 3 litry ale na zdjęciu wygląda mizernie).
Ciastka pięknie pachną, są fantastycznie kruche i nie mogę się doczekać jak będą smakować z zupą makową.
...no cóż, chwalę się i już :)
Piękne ciasteczka Ci się rozsypały. Wyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńOj! Ulu wyglądają i pachną pysznie, trudno się powstrzymać od podbierania ich ze słoja :)
OdpowiedzUsuń