środa, 25 stycznia 2012

Miód i czekolada

Dla Gosi powstał naszyjnik z dwóch grubych dredów ozdobionych szklanymi koralikami.
Kolorystyka miała być jesienna, jednak mnie bardziej pasuje słodkie skojarzenie z miodem i gorzką czekoladą.
Naszyjnik przysporzył mi sporo biegania po pasmanteriach, ze względu na zapięcie które miało być regulowane. To które kupiłam pierwotnie miało za krótki łańcuszek. Przebiegłam miasto wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu łańcuszka na podmiankę. Dzięki miłej Pani Ekspedientce  w jednym ze sklepów ze świecidełkami (okazało się, ze Pani jest moją imienniczką) zakupiłam łańcuszkowy wisiorek i mam teraz spory zapas na takie niespodziewane wypadki :)
Naszyjnik ma długość 44 cm + 15 cm łańcuszka :o)




czwartek, 19 stycznia 2012

Zmartwychwstanie białego słonia

...czyli wystawa grafiki Krzysztofa Ramockiego.
 
Półtorej tygodnia temu odebrałam telefon zaproszeniowy na długo oczekiwaną wystawę. Otwarcie wystawy miało miejsce dzisiaj w Koszalińskim Urzędzie Miasta, na III pietrze.
Część prac widziałam wcześniej w postaci zdjęć... cóż, zdjęcia absolutnie nie oddają tego co zobaczyłam dzisiaj!
Poszczególne rysunki wciągają widza do swojego wnętrza. Prezentują świat widziany innymi oczami, trochę magiczny, trochę straszny, a im dłużej i bliżej się im przyglądałam tym ciekawszą historię opowiadały. Każdy rysunek snuł w mojej głowie opowieści.
Rysunki są ogromnie pieczołowite i szczegółowe, każdy ich element stanowi osobny fragment - jednocześnie nie odbiegając od całości, komponując się i przeplatając ze sobą, jakby za dotknięciem surrealistycznej różdżki.
Wystawa jest niezwykła i warta obejrzenia!!
Gorąco polecam wizytę na III piętrze Koszalińskiego Ratusza i wycieczkę w niezwykły świat grafik Krzysztofa Romockiego.

środa, 18 stycznia 2012

Z dredowego chaosu

Powstały, zaistniały i były...
...ale czemu i jaki był ich cel – nie wiedział nikt, nawet ja :)
Kolorowe dredy leżały na dnie koszyka - co jakiś czas cieszyłam nimi oczy, ale nie znajdowałam dla nich fajnego rozwiązania.
Niedawno doznałam olśnienia i postanowiłam zawiesić je na szyi - po takiej ilości korali jakie ostatnio robię jest to bardzo 'oryginalny' pomysł ;)
Po połączeniu w wiązki i złapaniu w srebrne oczka dredy stały się dwoma naszyjnikami (każdy o długości ok 65cm.).


poniedziałek, 16 stycznia 2012

Ja ogień, Ty woda

Dziś kolejne korale trafiły we właściwe ręce.
Tym razem połączenie ognia z wodą:
soczystej czerwieni i głębokiego granatu.




niedziela, 15 stycznia 2012

Czarno-biało z wyobraźnią

Projekt powstał wspólnie z Agą (obecną właścicielką sznura korali).
Myśl przewodnia: asymetria i akcja.

W tych koralach dużo się dzieje: małe czarne filcowe kulki na przemian z plastikowymi koralikami, do tego niespokojny drewniany koralik w kolorze wina, niespodziewanie czarne duże kule i wstążki (biała oraz czarna).
Po połączeniu wszystkiego w całość jestem zafascynowana wynikiem.
Czuję przez skórę, że to nowy wymiar asymetrii w moich koralach.
Z resztą, rezultat ocenicie sami.



czwartek, 12 stycznia 2012

Wizytówka, bombki i zepsute płuca

To już prawie drugi tydzień Nowego Roku, a ja nie zajrzałam jeszcze do bloga. Niestety z pierwszym dniem Nowego Roku moje płuca zepsuły się... chyba straciły gwarancję bo 30'stka już prawie na karku....
Mimo fantastycznie spędzonego Sylwestra, Nowy nie zaczął się pomyślnie... no zależy jak na to spojrzeć, w końcu antybiotyk i L4 to nie koniec świata!
Mimo złego samopoczucia (właściwie plucia płucami) zrobiłam małą reorganizację w mieszkaniu.
Poza tym poczyniłam eksperyment i wykonałam filcową wizytówkę dla pewnej Pani Kosmetyczki.
Wizytówka trochę większa od standardowej, bo o wymiarach 11cm na 7cm. Namęczyłam się okrutnie z napisem - ale wyzwanie to WYZWANIE! Uparłam się, że napis będzie z czesanki ufilcowany na sucho... no i tak zepsułam jeden podkład. Przy drugim podejściu wybór padł na nici, ale tu też było kilka prób i błędów. Ostatecznie widać jak wyszło, napis jest... acz trochę nierówny.





W przypływie natchnienia skończyłam turlać kulki na granatowo-czerwone korale... jednak moja niecnota, Szczotka, schowała jeden koralik tak sprytnie, że do tej pory go nie znalazłam (chyba go zjadła) – sprawa skończyła się turlaniem dodatkowej kulki.

Święta przeszły w zawrotnym tempie, nawet nie zdążyłam udekorować mieszkania bo zakupy, prezenty, gotowanie, pieczenie, smażenia, w przerwach realizacja hendmejdowych prezentów, transport świat do domu Matki Rodzicielki... i mieszkanie pozostało w stanie nieświątecznym.
Odbiłam to sobie niedawno i zrobiłam dwie bombki tylko dla siebie :)
Jedna o średnicy 10cm, druga malutka tylko 6cm, w kolorach w sam raz do dużego pokoju :)